Ile jestem w stanie o sobie powiedzieć?
Takie pytanie
nasuwa mi się na myśl rzadko, przeważnie dopiero wtedy, gdy mnie ktoś o to
spyta. I bynajmniej nie chodzi mi tu o nauczycieli w szkole wiercących uczniom
w brzuchach na pierwszej lekcji „Powiedzcie coś o sobie”, bo wtedy to w ogóle
nikt nie wie jak się nazywa. „No bo ja eeee… lubię słuchać muzyki i w ogóle to
filmy lubie też i…”. Fajnie. Chodzi mi tu raczej o to, co jestem w stanie
powiedzieć, o tym kim jestem. Każdy z nas ma przecież jakieś utarte przekonania na swój
temat, że jest uparty, pomocny, trochę wredny. Jednak, jaką mamy pewność, że są one do końca
prawdziwe?
Po pierwsze musimy zdawać sobie sprawę, że przekonania te
pochodzą nie od nas samych, ale od innych. Niczym Kasia z 1B, której kolega
powiedział, że jest gruba, wierzysz w większość z tego co mają do powiedzenia o
tobie inni. Może nie tak łatwo i nie tak od razu, ale cały czas kształtuje to
twój obraz samego siebie. Nie wystarczy jedna uwaga, by go zmienić, ale w
momencie gdy trzy osoby stwierdzą, że jesteś uparty, to zaczynasz zauważać, że
coś jest na rzeczy, mimo że wcześniej nie zdawałeś sobie z tego sprawy. I to
jest jak najbardziej okey.
Jednak nie o wszystkim są nam w stanie powiedzieć znajomi. W
końcu nikt nie rozmawia z nami rzucając co chwila, a ty to jesteś taki, taki i
taki. Niektórych rzeczy musimy domyślać się sami. I tu wchodzi ONA/ON. Ta
wersja ciebie, która tylko udaje, że jest tobą. Wyobraź sobie taką sytuację, że
wypełniasz internetowy quiz osobowościowy. Tak z nudów, każdy kiedyś to robił.
Niektóre pytania są dość trudne, trzeba się nad nimi dobrze zastanowić. „Wykonujesz pracę szybko i produktywnie, czy starannie i
wolniej?” - pyta arkusz. Banał, ja bez zastanowienia zaznaczyłabym drugą opcję, w końcu
solidność to podstawa. Jednak teraz, gdy się nad tym zastanawiam, to nie jestem
tego taka pewna. Szukając w głowie przykładów, na przykład projektów do szkoły
zauważam, że większość z nich robiona jest na ostatnią chwilę. Oczywiście,
plany były obszerne, wszystko miało być robione solidnie i miesiącami, no a
wychodziło, jak zawsze w ostatni weekend. Czyli moja odpowiedź byłaby błędna. W moim
przekonaniu jak najbardziej opłacałoby się robić wszystko wolniej i zadbać o
każdy szczegół, ale po prostu tak nie robię… Więc, czy w takim razie cały czas mogę o sobie mówić, że jestem dokłada? Gdy moje przekonania kłócą się z czynami? A może tylko CHCIAŁABYM być? Zastanawiające.
Czasami wypełniając takie właśnie testy lub nawet podczas
rozmów gubię się między tym kim jestem, a kim chciałabym być. Między tym co
jest, a tym co mi się wydaje. Między tym co niesłusznie wmówili mi inni, a tym
jaka jest prawda. Kolejna historyjka – przez większość swojego życia byłam stu
procentowo pewna, że jestem introwertykiem. W końcu byłam nieśmiała, miałam
tylko paru bliskich przyjaciół. Zresztą, cała moja rodzina mówiła mi tak samo.
I wierzyłabym w to dalej, gdyby moja przyjaciółka nie uświadomiła mi jak wielką
jest to nie prawdą. Po wysłuchaniu jej argumentów przyznałam jej rację, totalny
ze mnie ekstrawertyk, nieśmiały, ale cały czas ekstrawertyk. To dało mi
naprawdę sporo do myślenia o tym jak mało wiem o samej sobie.
Jak odróżnić siebie od NIEJ, gdy relacje innych nie
wystarczają? Na to pytanie poniekąd sama cały czas szukam odpowiedzi. Póki co zlepiam swoje zachowania, opinie innych i własne obserwacje w całość, by przekonać się kim naprawdę jestem. Ciężka sprawa, tak poznać siebie i fascynujący temat za razem. Bo jak to mówią, głupek nie wie, że jest głupkiem, a zła osoba nie wie, że robi coś źle. Mówi się też,
że nikt nie zna cię tak dobrze jak ty sam. Ale myślę, że widzicie już, że to niekoniecznie prawda.
Trochę filozoficznie :). Ale to dobrze,
bo ja lubię rozmyślać, a jeszcze bardziej lubię dyskutować.
Do następnego!
Wow, jestem w szoku ile dał mi do myślenia Twój post. To co napisałaś to taka oczywista oczywistość, a jednak nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Na to pytanie szukamy chyba przez całe swoje życie odpowiedzi, które wbrew wszystkiemu nie jest taka prosta.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Chciałabym o coś spytać i absolutnie proszę nie odbieraj tego jako atak. Zauważyłam, że Twój nagłówek bloga nosi tytuł: "Nie obsługiwalna, nie reformowalna". Wydaję mi się, że "niereformowalna" powinno być napisane razem, a słowa: "nie obsługiwalna" nie ma. Wydaję mi się, że prędzej powinno być "nieobsługiwana" także pisane razem. Jak myślisz? Bo przyznam, że sama zaczęłam się nad tym zastanawiać.
A no faktycznie, powinno być razem, a przynajmniej "niereformowalna" na pewno. I w sumie to chyba nawet było, aż nie zaczęłam się bawić szablonami, zmieniłam żeby lepiej pasowało do jakiegoś i tak już zostało ;D. Dzięki za informację, bo bym tego sama w życiu nie zauważyła! Słowo „nieobsługiwalna” prawdopodobnie w ogóle nie istnieje, chociaż ciężko powiedzieć. Word mówi, że nie ma, słownik papierowy też, a internetowy już, że tak. Najwyżej zostanie jako moje wesołe słowotwórstwo.
UsuńCieszę się bardzo, że post dał do myślenia, bo ja sama nad tym ostatnio strasznie dużo rozmyślałam. Nie byłam pewna, czy pisanie posta o czymś takim to dobry pomysł, czy nie będzie za nudno i chaotycznie, więc cieszę się niezmiernie, że się podobał :). Mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze kiedyś po więcej złotych myśli. Pozdrawiam!
Nie będzie nudno? A skąd! Uwielbiam takie filozoficzne tematy i rozmyślenia :D Zresztą chyba każdy :)
UsuńBędę wpadać częściej, obserwuje :)
Również pozdrawiam :)
Człowiek całe życie uczy się... prawdy o sobie. :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Szkoda tylko, gdy ktoś dowiaduje się za późno o tym kim tak naprawdę jest i do czego został stworzony, wtedy dopiero rodzą się prawdziwe problemy ;D
Usuńbardzo duzo dajacy do myslenia post, sama robilam niedawno nawet podobny quiz i nie wiedzialam czasami jak odpowiedziec..../K
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, że post się podobał i zmusił do refleksji! Z tymi quizami mam praktycznie zawsze problemy, by dobrać prawdziwe odpowiedzi i dostać adekwatny wynik :)
Usuń